poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Święta, świeta i po świętach.

Witajcie po długiej przerwie! 

Zacznę od tego, że kocham Kostaryke i przepraszam za to Polskę! Nigdy w życiu nie spotkało mnie tyle bezinteresownej pomocy, jak tu. Moja urocza sąsiadka przynosi mi obiadki, ktoś inny pożycza ekspres do kawy, ktoś daje prace. To tylko puste słowa, ale uwierzcie-jestem szcześliwa! Moja praca, to praca przewodnika po Kostaryce(!), w zasadzie po regionie Guanacaste i sprzedaż wycieczek turystom z mojego ulobionego hotelu :) Jednak studiowanie na AWF to nie był taki zły pomysł :) Szefa firmy poznałam podczas podróży autostopem, podrzucił mnie kilka kilometrów :) Sprawdziłam sobie opinie w internecie i zaryzykowałam! Za swoje pierwsze zarobione dolary... poszłam do fryzjera i wykupiłam kurs pływania na kite! Sezon suchy w zasadzie już się kończy, upały nie słabną. Za to wiatr powoli ustaje, więc nie ma co czekać!

Wizyta u fryzjera była chyba najbardziej stresującym wydarzeniem podczas tych 3 miesięcy. Z góry przepraszam Krzysztofa, ale musiałam :) Pani nie do końca wiedziała czego od niej chcę, zadzwoniła po koleżankę i obie malowały mój biały łeb. Nie wyszło źle, choć już strzyżenie ją przerosło. Nie mogę nawet zrobić zdjęcia, bo zepsuł mi się aparat. Uwierzcie proszę na słowo!

Drugim, dość stresującym wydarzeniem był zjazd na linie po środku dżungli! Jezuuuu, jak ja się darłam! Aż wszystkie małpy i tukany pouciekały! Super przygoda na koszt firmy :)

Na trzecim miejscu jest rodeo, których w tym rejonie jest teraz pełno! Siedzieliśmy za blisko areny i jeden, szalony byk prawie staranował tłum :) Impreza trwała 4 dni, codziennie dyskoteka niczym z serialu wenezuelskiego, parady i rodeo z najlepszymi kowbojami w Kostaryce!

Święta Wielkanocne wyglądały tu trochę inaczej. Nie było zajączka i jajek, za to ryż i ryby! W trakcie Semana Santa, czyli Wielkiego Tygodnia, ludzie świetowali na ulicach, w domach i na plażach. Klimat zupelnie inny niz w Polsce. Pełno jedzenia, muzyka i zabawa! My zorganizowaliśmy wieczór przy wielkim ogrnisku nad brzegiem oceanu, tańcząc i śpiewając, oraz wiadomo, pijąc hektolitry piwa i rumu w miedzynarodowym towarzystwie...

Teraz każdy wieczór jest inny, najczęściej czas upływa w odkrytym niedawno lokalnym pubie. Jedynym w tej okolicy, z muzyką, jedzeniem i wśród mężczyzn :) Kobiety rzadko wychodzą z domów, chyba że odprowadzają dzieci do szkoły. Głownie gotują, zajmują się domem. 

Moi koledzy z pracy są dumni, że z nimi jestem. Prześcigają się w komplementowaniu, zapraszają na lunch i piwo! Raj na ziemi! Żartują też, głównie po hiszpańsku i śmieją do rozpuku, gdy nic nie kumam.

Ostatnio nie miałam prądu przez tydzień, więc w domu ( sklepie z pamiątkami ) tylko spałam. Poznałam Kanadyjczyków, którzy są zapaleńcami w nurkowaniu z bronią. Codziennie jadłam przyrządzoną przez nich rybę, ceviche( surowa ryba, owoce morza podawane z limonką, papryką, culentrą ). 

Czasem brakuje nam, europejczykom tłustego, niezdrowego żarcia. Ostatnio pod naciskiem tłumu, zrobiłam ze 100 pierogów! Raz na jakiś czas robimy wypady na pizzę, do Burger Kinga lub jemy czekoladę, której tu nie dostaniesz. Podczas mojej wyprawy po wizę do Nicaragui odwiedziłam plantację cacao, gdzie nauczyłam się ją robić.

W szkole kitesurferów poznałam dziewczynę, która wyjechała z Fracji za chłopakiem, który po jej przyjeżdzie do Tajlandii zmył się po miesiacu i wrócił do Włoch. Ona, naiwna i zakochana płaciła za wszystko, myślała że to jest to. Na końcu okazało się, że to oszust i złodziej który ją wykorzystał i zostawił na końcu świata...

Zbiłam z nią pjone!

Pozdrawiam!
Alina

Ps: line up na Openera jest bardzo dobry! :)