czwartek, 31 marca 2016

Bogota.

Bogotę, jako stolicę mogę porównać do innych stolic Ameryki Centralnej i Południowej. Jest tu wszystko i nic. Począwszy od wielkich budynków, ładnych autobusów i garniturów, skończywszy na biedzie, narkomanach, błagajacych o drobne.









Strażnicy graniczni byli zachwyceni, że mówię po hiszpańsku. Żaden nie zapytał o formalności, bez gadania dali mi wizę na 90 dni. Zanim wyszłam z lotniska zdążyli 4 razy sprawdzić mój paszport i status matrymonialny. 

Hostel który znalazłam był oddalony od lotniska jakąś godzinę drogi. Oczywiście wybrałam się w podróż autobusem, nie mając pojęcia jak kupić bilet. Jakiś chłopak przyłożył swoją kartę i zapłacił te 2 dolary za mnie, uśmiechając się i życząc milej podróży :) Później jedna miła Pani pomogła mi znaleźć właściwy autobus, dając swój numer telefonu w razie gdybym potrzebowała problemu. Zmusiła przy tym jednego małolata by szedł ze mną aż znajdę połączenie. 

La Candelaria to historyczna cześć Bogoty w stylu kolonialnym z przepięknymi widokami na miasto. Postanowiłam zwiedzić miasto z grupą Bogota Streetart.  W zasadzie nigdy nie biorę udziału w zorganizowanych wycieczkach, jednak ta była wyjątkowa. Nauczyłam się wiele o historii miasta, street artu i kultury. Widoki zapierające dech w piersiach z góry z Monseratte, czyli descynacji pielgrzymów na 3125 m n.p.m.

Wieczorem byłam częścią kolumbijskiej drużyny footbolowej, grającej z Ekwadorem. Na szczęście wygraliśmy 3:1 i mogliśmy celebrować zwycięstwo na ulicach miasta.

Dzień pełen wrażeń, wspólnie spędzonych z mieszkańcami hostelu Alegria. Następnego dnia zwiedzanie Muzeum Złota. Udało nam się znaleźć lot do Kartageny za 40 dolarów i oto jestem. Słońce, upał i plaża! Lecę z Anną z Francji i Simonem z Kanady. Cudem uniknelismy nadpłaty za bagaż, za który w zasadzie nie zapłaciliśmy. Przemiły chłopak z Viva Colombia pomógł nam i obiecalismy ze będziemy latać tylko tymi liniami. Viva Colombia!

Ps: jak tylko uda mi się skorzystać gdzieś z kompa, uzupełnię bloga o fajne foty

Start!

Witajcie ponownie! Czas pokazać niedowiarkom, gdzie mozna polecieć po kosztach...
W końcu. Dawno już nie prowadziłam tego bloga, ale wiem, że kilka osób to czyta. Dla nich będą dedykacje :) Czas ruszyć na nowo.. 

Ostatnie 10 miesięcy spędziłam częściowo w Polsce, pracując i zarabiając na kolejną podróż. Można było mnie spotkać w Sopocie, Warszawie. Obecnie stacjonuje w Gdyni. Nie należę do osób siedzących na du***. Pozbyłam się materializmu i "zbieractwa". Bluzka w 3 różnych kolorach nie jest mi potrzebna. Kolejna para spodni tym bardziej..

Tym oto sposobem próbuje swoich sił w Ameryce Południowej, choć plany były różne. Tęsknota za znajomymi w Kostaryce i Nicaragui jest wielka, jednak chęć poznawania świata... jeszcze większa! 

Oto właśnie jestem na miesiąc do Kolumbii. Jest to max moich możliwości urlopowych,  przy normalnym, europejskim życiu w korporacji. Ale mam nadzieje wykorzystać ten czas jak najlepiej. Właśnie jestem w samolocie, jeszcze jakieś 11h przede mną. Kilka dni w szalonym Amsterdamie z szaloną, najukochanszą przyjaciółką poznaną podczas ostatniej podróży, 13 godzin na lotnisku w Paryżu na różnych ławkach. I ruszam! 

Planów na urlop po ciężkim sezonie, było kilka:

1. Znaleźć tani bilet do Ameryki Centralnej
2. Znaleźć tani bilet do Ameryki Południowej 
3. Polecieć na narty i w tydzień wydać tyle, co przez miesiąc w Nicaragui 

Wybrałam Bogotę troche przypadkiem. Kiedy kupowałam bilety w styczniu, ceny wahały się od 1600-2300 w dwie strony. Do Panamy loty były nawet za 1400 złotych! Ale szybka decyzja i oto! Vamos para Colombia! Air France daje rade, ale myśląc że przy 13h postoju w Paryżu oddadzą mi bagaz przy przesiadce, lekko się myliłam. Nie wziełam za wiele do podręcznej torby.. I tym oto sposobem prawie zamarzłam na lotnisku od klimy. Lot standardowo z turbulencjami nad Atlantykiem, ponad 11 000 metrów nad ziemią, z przyjemnym jedzeniem, filmami do oporu ( "Bridget Jones" po raz 11000)  i alkoholem :)

Bałam się tego olbrzymiego miejsca, jakim jest lotnisko w Paryżu. Drugie co do wielkości w Europie ( po Londynie) budzi respekt. Kolejka do wylotu  praktycznie na każdy koniec swiata, pociągi które podrzucają Cię na odpowiednie bramki.  Kontrole, psy. Na szczęście jestem!

Ameryka Południowa marzyła mi się od zawsze. Chyba od czasów, kiedy pierwszy raz zobaczyłam tańczącą Shakire i Enrique Iglesiasa, albo obejrzałam pierwszy odcinek "Zbuntowanego Anioła". Oto 28.03 zaczynam swoją podróż! 

Do zobaczenia na trasie 😊 Czekajcie na foty i wieści.