O tym, że pojedziemy do Mompox, zdecydowaliśmy rano, w dzień wyjazdu. W Tolu złapalismy czikenbusa ( mały, kolorowy autobus charakterystyczny dla Ameryki Łacińskiej ) do Sincelejo. Później taksówka za 10 dolarów zawiozla nas w 40 stopniowym upale 100 km do Magangue. Nauczyliśmy się targowania i czasem taniej jest złapać taxi, niż jechać busem.
Z Manague wzięliśmy tzw:"chalupe" przez rzekę Rio Magdalena ( najdłuższą rzekę w Kolumbii, około 1540 km ) do Bodegi, by w końcu, kolejną taksówką "colectivo" dostać się do Mompox.
Miasto wpisane na listę światowego dziedzictwa UNESCO, którego początki sięgają 1540 roku jest przepiękne. Koscioły w stylu kolonialnym, zabytkowe domy. Upał.
Znaleźliśmy nocleg w Casa de Viajeros, z pokojem z klimatyzacją, w którym tak naprawdę przeleżałam w łóżku 2 dni. Nie pamiętam abym kiedykolwiek była taka chora.. klimatyzacja, wiatr, piwo, ciepła i zimna woda, emocje "lekko" mnie rozłożyły na łopatki.
Lekkie spacery po mieście i nightlife to jedyne, na co mogłam sobie pozwolić.
Niezmiennie Kolumbia jest przewspaniała, warta każdej złotówki!!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz